Szybko pobiegłam do domu gdzie przywitała mnie mama.
Ha – Minnie co ci się stało w wargę – zapytała przestraszona.
Dotknęłam jej i zaraz syknęłam z bólu. Zdziwiona podeszłam do lustra i okazało
się, że ten Pedofil rozwalił mi wargę. No co za menda.
J – Uratowałam dzisiaj dziewczynkę przed gwałtem – powiedziałam
zgodnie z prawdą. Mama spojrzała na mnie ze strachem w oczach – No co nie
mogłam pozwolić aby ją zgwałcił.
Ha – Tak, tak racja. Jestem z ciebie dumna – powiedziała i
mnie mocno przytuliła – a teraz szorujesz na górę umyć się i za 30 minut
kolacja.
J – Tak jest szefowo – zaśmiałam się. Szybko poleciałam na
górę i z szybkością światła, wzięłam prysznic. Po kąpieli ubrałam od razu moją
piżamkę. Gotowa zbiegłam na dół, gdzie już na stole w jadalni stały i czekały
na mnie tosty. O yeah to jest to co tygryski lubią najbardziej. Szybko zjadłam
i popiłam kakałkiem. Z napełnionym
brzuszkiem podziękowałam rodzicom za kolacyjkę i powiedziałam dobranoc. Może i
jestem wredną suką bez uczuć, ale rodzinę kocham i nikogo nie udaję przed nią.
Wchodząc na górę zobaczyłam, że do sąsiadów przyjechała jakaś kobieta z 3
dziewczynkami. A co mnie to. Wzruszyłam ramionami i szczęśliwa potruchtałam do
mojego pokoju. Tam rzuciłam się na łóżko z laptopem i włączyłam Skypa. Dostępny
był mój chłopak Matthew. Szybko do niego zadzwoniłam.
M - Hej kotek.
J - Hejka - powiedziałam z uśmiechem.
M - Wiesz, że cię kocham.
J - No wiem - powiedziałam ze śmiechem - ja ciebie też.
Tak na gadaniu o różnych rzeczach zeszło nam coś około 3 godzin. W końcu zmęczona położyłam się spać. Nie wiem nawet kiedy odpłynęłam do krainy Muminków. Śniło mi się, że ta dziewczynka którą uratowałam dzisiaj okazała się moją siostrą Charlotte, a ten chłopak z fryzurą podobną do Gray z Fairy Tail to mój starszy braciszek Louis mój osobisty Marchewkowy Potwór. Rano obudził mnie jakiś zgiełk na dworze. Spojrzałam na zegarek 9 rano. Boziu to przecież jeszcze noc. Dobra koniec spania czas lookania. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna tam zobaczyłam jak moim sweet sąsiedzi ganiają się w samej bieliźnie po podwórku. Ciekawe czy im ciepło. Bo na dworzu są tylko 2 stopnie. A co tam. Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic i w samej bieliźnie poszłam do garderoby. Dzisiaj postanowiłam ubrać się tak jak uwielbiałam chodzić gdy byłam mała. Więc wybrałam taki zestaw . Włosy zaś splątałam w dwa warkocze. Zadowolona siadłam na łóżku i zastanawiałam się co robić dalej. Postanowiłam w końcu obejrzeć moje zdjęcia z dzieciństwa. Moją myślodsiewnie. Wyciągnęłam mały, stary album i zaczęłam przeglądać fotografie. Większość zdjęć przedstawiała mnie z Lou. Na kilku zdjęciach staliśmy z Lottie i Fizzy. Na końcu albumu znalazłam mój naszyjnik. Kiedy miałam 6 lat. Poszliśmy z Louisem kupić sobie identyczne naszyjniki, gdzie wsadziliśmy swoje zdjęcie jak trzymamy się za ręce a w drugiej rączce ściskamy marchewki. Ubrani byliśmy w czerwone spodenki i bluzeczki w paski i oczywiście nierozłączny element szelki. Uśmiechnęłam się i zapięłam naszyjnik . Wzięłam zawieszkę w rękę i odwróciłam moim oczom ukazał się napis " Na zawsze razem" Uśmiechnęłam się do siebie i chowając album zbiegłam na dół na śniadanie. Mama z tatą siedzieli w salonie i oglądali telewizję więc ja poszłam do kuchni i zrobiłam sobie miskę płatków. Szybko spałaszowałam śniadanie i radośnie potatajałam do salonu. Siadłam między tatą a mamą.
J - Jak tam czas leci rodzinko - zapytałam z uśmiechem.
L - Widzę dobry humorek się ciebie trzyma.
J - A jak.
Ha - To dobrze bo chcemy ci coś powiedzieć.
J - Co takiego.
L - Bo jak wiesz bardzo długo staraliśmy się o braciszka lub o siostrzyczkę dla ciebie.
J - Nie gadajcie - powiedziałam podekscytowana.
Ha- Tak jestem w ciąży - powiedziała ze śmiechem. Ja szybko zerwałam się z kanapy i zaczęłam skakać jak debil. Spojrzałam w okno, a tam co śnieg. Z mega zacieszem wybiegłam na zewnątrz i piszcząc i skacząc czułam śnieg kapiący na moje ciało. Po 5 minutach jakże intensywnych przeżyć ogarnęłam się i wróciłam do domu.
J - A tak w ogóle to który miesiąc - zapytałam z uśmiechem.
L - 3 się zaczął.
J - O yeah.
Zadowolona siadłam na kanapie między rodzicami i przytuleni do siebie oglądaliśmy jakiś brazylijski serial. O nie Karlito uważaj to nie twój syn. Zaśmiałam się w myślach. Oj chyba dzisiaj dobry humorek się mnie trzyma.
M - Hej kotek.
J - Hejka - powiedziałam z uśmiechem.
M - Wiesz, że cię kocham.
J - No wiem - powiedziałam ze śmiechem - ja ciebie też.
Tak na gadaniu o różnych rzeczach zeszło nam coś około 3 godzin. W końcu zmęczona położyłam się spać. Nie wiem nawet kiedy odpłynęłam do krainy Muminków. Śniło mi się, że ta dziewczynka którą uratowałam dzisiaj okazała się moją siostrą Charlotte, a ten chłopak z fryzurą podobną do Gray z Fairy Tail to mój starszy braciszek Louis mój osobisty Marchewkowy Potwór. Rano obudził mnie jakiś zgiełk na dworze. Spojrzałam na zegarek 9 rano. Boziu to przecież jeszcze noc. Dobra koniec spania czas lookania. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna tam zobaczyłam jak moim sweet sąsiedzi ganiają się w samej bieliźnie po podwórku. Ciekawe czy im ciepło. Bo na dworzu są tylko 2 stopnie. A co tam. Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic i w samej bieliźnie poszłam do garderoby. Dzisiaj postanowiłam ubrać się tak jak uwielbiałam chodzić gdy byłam mała. Więc wybrałam taki zestaw . Włosy zaś splątałam w dwa warkocze. Zadowolona siadłam na łóżku i zastanawiałam się co robić dalej. Postanowiłam w końcu obejrzeć moje zdjęcia z dzieciństwa. Moją myślodsiewnie. Wyciągnęłam mały, stary album i zaczęłam przeglądać fotografie. Większość zdjęć przedstawiała mnie z Lou. Na kilku zdjęciach staliśmy z Lottie i Fizzy. Na końcu albumu znalazłam mój naszyjnik. Kiedy miałam 6 lat. Poszliśmy z Louisem kupić sobie identyczne naszyjniki, gdzie wsadziliśmy swoje zdjęcie jak trzymamy się za ręce a w drugiej rączce ściskamy marchewki. Ubrani byliśmy w czerwone spodenki i bluzeczki w paski i oczywiście nierozłączny element szelki. Uśmiechnęłam się i zapięłam naszyjnik . Wzięłam zawieszkę w rękę i odwróciłam moim oczom ukazał się napis " Na zawsze razem" Uśmiechnęłam się do siebie i chowając album zbiegłam na dół na śniadanie. Mama z tatą siedzieli w salonie i oglądali telewizję więc ja poszłam do kuchni i zrobiłam sobie miskę płatków. Szybko spałaszowałam śniadanie i radośnie potatajałam do salonu. Siadłam między tatą a mamą.
J - Jak tam czas leci rodzinko - zapytałam z uśmiechem.
L - Widzę dobry humorek się ciebie trzyma.
J - A jak.
Ha - To dobrze bo chcemy ci coś powiedzieć.
J - Co takiego.
L - Bo jak wiesz bardzo długo staraliśmy się o braciszka lub o siostrzyczkę dla ciebie.
J - Nie gadajcie - powiedziałam podekscytowana.
Ha- Tak jestem w ciąży - powiedziała ze śmiechem. Ja szybko zerwałam się z kanapy i zaczęłam skakać jak debil. Spojrzałam w okno, a tam co śnieg. Z mega zacieszem wybiegłam na zewnątrz i piszcząc i skacząc czułam śnieg kapiący na moje ciało. Po 5 minutach jakże intensywnych przeżyć ogarnęłam się i wróciłam do domu.
J - A tak w ogóle to który miesiąc - zapytałam z uśmiechem.
L - 3 się zaczął.
J - O yeah.
Zadowolona siadłam na kanapie między rodzicami i przytuleni do siebie oglądaliśmy jakiś brazylijski serial. O nie Karlito uważaj to nie twój syn. Zaśmiałam się w myślach. Oj chyba dzisiaj dobry humorek się mnie trzyma.
Przeczytałam te 3 rozdziały, które mnie totalnie wciągnęły <3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ;]
Czekam na kolejny rozdział ;P
U mnie pojawił się nowy rozdział:
http://you-and-i-1d.blogspot.com/
Moja ukochana wariatka! Wreszcie słońce! Tęskniłam!n
OdpowiedzUsuńAwww jak słodko mój ty ukochany Pierniczku ;P
UsuńHejka, informuję Cię że nominowałam twojego bloga do nagrody Liebster Award :) Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://onedirection11111.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html :] Mam też nadzieję że będziesz wpadać na mojego bloga ;>
OdpowiedzUsuń