czwartek, 3 stycznia 2013
Rozdział 16
Wesołe miasteczko jest jak mój drugi dom. Razem z przyjaciółmi pobiegłam na karuzelę zwaną "śmierć". Na początku nie działo się nic wielkiego. Kręciła się jak każda karuzela na której byłam do momentu gdy ni stąd ni zowąd wagoniki odczepiły się od ramiona i wisiały jedynie na cieniutkiej lince. Zaczęła kręcić się szybciej tak, że ta linka ledwo co utrzymywała wagony. Na chwilę wisieliśmy do góry nogami po czym szybko zlecieliśmy na dół w połowie drogi było słychać jak linka się zrywa. Przerażona wtuliłam się w Nialla bo był niestety ze mną w wagonie. Po chwili znów nie wiem jakim cudem byliśmy w powietrzu na głównym ramieniu. Po całej przejażdżce wysiadłam z tej karuzeli i poleciałam na coś bezpieczniejszego. Jeżeli można tak nazwać skok na bungee. Stojąc w kolejce zajadałam się kupioną wcześniej watą cukrową. Odrywając kolejne kawałki patrzyłam na tych idiotów, którzy rozbijali się w samochodzikach. Yh... i oni niby prawdziwymi potrafią jeździć. Po zjedzeniu waty zauważyłam, że przede mną stoi już tylko jedna osoba. On lub ona nie wiem bo gada jak mężczyzna a włosy jak kobieta ma w ostatniej chwili zrezygnowało. Zadowolona weszłam na samą górę gdzie założono mi wszystkie zabezpieczenia i gotowa skoczyłam. Lecąc darłam się jak nieogarnięty człowiek. Jedyne co zrozumiałam to : A nie mówiłam, że umiem latać! Po jakże ekscytującej litanii gdzie prosiłam o to aby mnie stąd zabrali bo jest beznadziejnie latać w dół i górę zostałam bezpiecznie odstawiona na ląd. Wyswobodziłam się z zabezpieczeń i poszłam do reszty. Nagle ......
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz