niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 9

- Game Over - szepnęłam mu do ucha na co on zareagował.......bardzo szybko. W ułamku sekundy obrócił się tak, że teraz ja była na podłodze a on pochylał się nade mną.
- Błąd księżniczko ninja nigdy nie przegrywa - szepnął pochylając się coraz bardziej nade mną  - A w szczególności ja - szepnął i już po chwili poczułam jego usta na swoich. Zaskoczona otworzyłam szeroko oczy i rozchyliłam usta, co spowodowało, że język chłopaka swobodnie mógł penetrować moją jamę ustną, nie byłam mu dłużna i szybko zaczęłam oddawać pocałunek. Nagle poczułam jak jego ręka zaciska się na moim biodrze, po czym przesuwa się na pośladek.
- Młodzi nie mają za grosz kultury - powiedziała jakaś starsza pani, co podziałało na nas jak kubeł zimnej wody. Louis szybko wstał ze mnie i podał rękę, żeby ułatwić mi sprawę.
- Dzięki - szepnęłam zarumieniona po czym szybko uciekłam do pokoju. Kiedy tylko się w nim znalazłam przebrałam się w piżamę i pod pretekstem zmęczenia położyłam się spać.

Oczami Louisa
Stojąc nadal na korytarzu obserwowałem uważnie oddalającą się sylwetkę Arii. Kiedy tylko dziewczyna zniknęła mi z oczu zacisnąłem dłoń w pięść i z całej siły przywaliłem w ścianę.
- Dlaczego? - zapytałem szeptem - Dlaczego akurat teraz? - zadając sobie durne pytania ruszyłem w stronę wyjścia z hotelu. Kiedy tylko zimne marcowe powietrze uderzyło mnie w twarz, powoli pożądanie tej dziewczyny zaczęło mnie opuszczać. Oddychając dla uspokojenia wyciągnąłem telefon z kieszeni i wystukałem na klawiaturze dobrze znany mi numer Eleanor. Po trzech sygnałach odebrała.
~Louis? - zapytała roześmiana - Co się stało, że dzwonisz?
~ Eleanor namieszałem - wyznałem ze skruchą - I nie wiem co robić.
~O co chodzi? - zapytała poważnie.
~Ja chyba się zakochałem w innej dziewczynie - wyznałem z bólem serca, który powiększył się jeszcze bardziej, kiedy w słuchawce zaległa cisza. Zaraz jednak usłyszałem jak dziewczyna wypuszcza z ulgą powietrze, które nazbierało się w jej płucach.
~To dobrze się składa Lou - szepnęła - Ponieważ niedawno uświadomiłam sobie, że cię kocham, ale jak brata.
~Nie jesteś na mnie zła? - zapytałem z ulgą.
~Nie i idź walczyć o Arię.
~Skąd wiesz, że to ona?
~Mam oczy - zaśmiała się - Jak coś to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?
~Wiem i bardzo ci za to dziękuje.
~Dobranoc Lou.
~Dobranoc El - wciskając czerwony przycisk odetchnąłem z ulgą. W końcu zakończył to co miał zamiar zakończyć już dawno temu. Teraz tylko musi zdobyć względy Arii. Z planem w głowie ruszył z powrotem w stronę hotelu.

MIESIĄC PÓŹNIEJ!!
- Zayn ratuj - Krzyknęłam uciekając przed Harrym który gonił mnie z żabą. Dobrze czytacie z ŻABĄ. Zieloną, maziowatą i okropną ŻABĄ!!!1.
- Co? - Wyrwany z zamyśleń brunet spojrzał na mnie spod wachlarza swoich ciemnych rzęs.
- Ratuj mnie ta bestia goni mnie z żabą.
- A to nie dobrze? - zapytał z rozbawieniem.
- Zaaaayn - jęknęłam tylko czując jak łzy gromadzą mi się w oczach.
- Styles uspokój się i przestań straszyć Arię - słysząc rozkazujący głos Tomlinsona spojrzałam na niego zdziwiona. Od miesiąca unikał mnie, a teraz co? Objawienia dostał czy co?
- Dzięki - mruknęłam speszona i już miałam uciec do przydzielonego mi pokoju hotelowego, kiedy chłopak chwycił mnie za dłoń.
- Pójdziesz ze mną na spacer? - zapytał z nadzieją.
- Chętnie tylko chyba muszę się przebrać - powiedziałam pokazując na swój strój.
- Tak jest idealnie chodź - uśmiechając się chwycił mnie za dłoń i zaczął prowadzić w stronę wyjścia.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 8

- Ale na pewno?
- Na pewno - krzyknęłam po raz setny w stronę Louisa - Jeszcze raz się zapytasz a sama wypchnę was za te cholerne drzwi.
- Ale nie będziesz się nudzić? - zapytał jak dotąd milczący Zayn.
- I ty Brutusie przeciwko mnie - powiedziałam załamana w jego stronę.
- Tak się tylko pytam - zaoponował szybko unosząc w poddaniu ręce do góry.
- Idźcie już na tą imprezę reszta chłopaków czeka - powiedziałam wypychając ich za drzwi.
- Ale jak coś masz dzwonić - powiedział Zayn wychodząc posłusznie za drzwi.
- Zadzwonię jak coś - powiedziałam.
- Ale na pewno? - zapytał ponownie Louis - Nie chcesz iść z nami.
- Zayn proszę zabierz go ode mnie bo mu zaraz przypierniczę - Mulat szybko odciągnął Tomlinsona z dala od moich rąk.
- To my już idziemy - powiedział szybko ciągnąć za sobą Louisa - Chodź Lou czas na nas.
- Yhym - mruknął zamyślony brunet i poczłapał posłusznie za Mulatem.
- W końcu spokój - powiedziałam zamykając drzwi i rzucając się na kanapę. Rozkładając się wygodnie wyciągnęłam telefon i wybrałam dobrze mi już znany numer.
- Hej Aniołku - powiedziałam cicho do telefonu.
- Ciocia - krzyknęłam do słuchawki szczęśliwa Miley - Stęskniłam się.
- Ja też Malutka ja też. Ale opowiadaj jak ci mija czas - słuchając podekscytowanego głosu dziewczynki, odprężyłam się i z uśmiechem uważnie wszystkiego słuchałam.

1 GODZINA PÓŹNIEJ OCZAMI LOUISA
- A tu co tak nudą wieje? - zapytał jakiś znajomy Zayna, który podszedł do naszego stolika wraz z jakąś dziewczyną z której tapeta spływała ciurkiem.
- Chronimy się przed deszczem sztuczności - powiedział wrednie Malik patrząc na znajomego - A ty Drew co zaczepki szukasz?
- Nie no skąd - powiedział szybko chłopak.
- To wypierniczaj stąd bo nam powietrze psujesz - warknął Mulat pociągając łyka ze szklanki z drinkiem. Chłopak szybko odszedł wraz ze swoją towarzyszką.
- Czemu my się właściwie nie bawimy? - zapytał nagle Harry patrząc zawzięcie w sok który miał w szklance.
- Nie wiem - burknął Liam i po raz kolejny spojrzał na ekran swojego telefonu.
- Ja tak dłużej nie mogę - krzyknąłem z hukiem odstawiając szklankę na stolik - Wracam do hotelu, tak nie może być, że ona siedzi tam sama.
- I zagadka rozwiązana - powiedział cicho Niall podnosząc się razem ze mną i resztą chłopaków. - Wracamy do hotelu ocalić piękną panią tekściarkę - krzyknął z entuzjazmem na co ja tylko walnąłem go w tył głowy.

Oczami Arii
Słysząc jakieś hałasy na korytarzu, wzruszyłam tylko ramionami i powróciłam do czytania książki. Akurat miałam napić się gorącej czekolady kiedy drzwi raptownie się otworzyły, a do pokoju hotelowego wpadło 5 osób w przebraniach ninja.
- Hallowen jeszcze przed nami. - powiedziałam obojętnie i pociągnęłam łyka słodyczy z różowego kubka w serduszka.
- Przyszliśmy cię uratować księżniczko - powiedział jeden z nich z czerwoną opaską na czole podając mi dłoń.
- Po pierwsze nie jestem księżniczką, a po drugie wy nie jesteście rycerzami - po powiedzeniu tych słów powróciłam do czytania.
- A pozwolisz nam dotrzymać sobie towarzystwa? - zapytał ninja z niebieską opaską - A jak nie pozwolisz to i tak zostaniemy - powiedział wzruszając ramionami.
- Jak sobie chcesz Zayn - powiedziałam wywracając oczami.
- Kod zero przejrzała nas, kod zero - krzyknął ten czerwony i zaczął tarzać się po podłodze.
- To Tomlinson prawda? - zapytałam znając już odpowiedź, ale reszta chłopaków utwierdziła mnie w tym przekonaniu - Wiedziałam - zamykając książkę, podeszłam do Louisa który próbował udawać dywan i zdjęłam mu maskę z twarzy. - Kod 1 ninja zdemaskowany a księżniczka wkurwiona więc radzę uciekać - powiedziałam spokojnie, a Czerwony ninja szybko podniósł się z ziemi i uciekł z pokoju - Niech mu będzie dam mu 5 sekund przewagi - stanęłam sobie przy futrynie i oparłam się o nią ramieniem. Widząc wywalającego się Louisa o mało nie wybuchnęłam śmiechem, ale powstrzymując go zaczęłam gonić bruneta. Widząc go rozłożonego na ziemi, podbiegłam i siadłam na jego zadku.
- Game Over - szepnęłam mu do ucha na co on zareagował....... 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 7

Po wybraniu fotela w samolocie jak najdalej od tej dziczy, siadłam na nim wygodnie i zaczęłam rozplątywać słuchawki.
- Mogę się dosiąść - usłyszałam jakiś głos. Unosząc jedną brew do góry spojrzałam na osobnika płci męskiej, którym okazał się Zayn.
- A czemu mam ten zaszczyt, że przyszedłeś tutaj?
- Ponieważ chcę się spokojne przespać, a znając tamtą dzieciarnie będą się drzeć.
- No to siadaj - powiedziałam tylko i powróciłam do rozplątywania słuchawek.
- Dziękuje - powiedział chłopak i usadawiając się obok mnie wygodnie wcisnął w swoje uszy słuchawki i zamknął oczy.
- Dobranoc Zayn - powiedziałam z uśmiechem i wkładając swoje słuchawki do uszu, puściłam jakąś muzykę klasyczną. Z dźwiękami skrzypiec i pianina zaczęłam odpływać w sen.

Przeciągając się delikatnie wyjęłam słuchawki z uszu i ze złością wrzuciłam je do torby.
- Co się dzieje? - zapytał Zayn wyjmując jedną słuchawkę z ucha, patrząc na mnie przenikliwie.
- Zapomniałam naładować telefon i biedaczek właśnie padł - powiedziałam robiąc minę niezadowolonego dziecka.
- Możesz słuchać ze mną - zaproponował wyciągając w moją stronę jedną słuchawkę.
- A czego słuchasz?
- Aktualnie w Play liście leci Three Days Grace "Pain"
- To daj - powiedziałam z uśmiechem i biorąc od chłopaka słuchawkę, włożyłam ją w ucho.
- Nie przeszkadza ci taka muzyka?
- Coś ty lubię każdy gatunek muzyczny.
- A co najbardziej? - zagłębiając się w rozmowę o muzyce, czułam się wspaniale. W końcu mogłam z kimś porozmawiać o tym co kocham. O tym co jest dla mnie najważniejsze w życiu.

- Gołąbeczki wysiadamy - usłyszeliśmy z Mulatem rozradowany głos Nialla.
- Gołąbeczki to możesz oglądać w parku, a nie tutaj - mruknęłam i oddając z uśmiechem słuchawkę Zaynowi wstałam z fotela - A my musimy kiedyś to powtórzyć.
- Zgadzam się - odpowiedział chłopka z uśmiechem - I chętnie posłucham kiedyś twojej muzyki.

- To chyba jakieś żary - mruknęłam stojąc w hotelowym looby i patrząc to na Zayna to na Louisa - Żartujecie prawda?
- Niesety Marcheweczko musimy przemęczyć się razem w pokoju - powiedział zadowolony Louis puszczając mi oczko.
- Dobrze, że ty chociaż jesteś normalny - szepnęłam w stronę Zayna, i kręcąc głową złapałam za rączkę swojej walizki.
- Daj ja to wezmę - powiedział szybko Louis zabrał mi walizkę z ręki - No to do pokoju. - krzyknął z entuzjazmem.
- Hip hip hurra - szepnęłam z wymuszonym uśmiechem.
- Nie będzie aż tak źle - powiedział Zayn i uśmiechając się lekko ruszyła za Louisem.
- Mam taką nadzieję - szepnęłam i ruszyłam za chłopakami.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 6

- Masz wszystko? - zapytałam dziewczynki na korytarzu.
- Się wie szefie - zaśmiała się i podała mi dyktafon na który nagrana była próba chłopaków.
-Zemsta jest słodka, nawet słodsza niż ciasto i Pepsi razem wzięte - powiedziałam z szatańskim uśmieszkiem zacierając ręce.
- Co teraz robimy?
- Ty pójdziesz do nich, a ja właśnie wysyłam piosenkę chłopaków do ich fanek - czekając aż wszystko się prześle, zajrzałam w papiery na biurku. Czytając jeden z nich zachłysnęłam się z oburzenia - No chyba nie - warknęłam pod nosem i wpuszczając nagranie do sieci, ruszyłam w stronę gabinetu Larrego.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć - krzyknęłam rzucając w jego stronę kartkami.
- Dzisiaj wieczorem.
- Extra, fajnie się dowiedzieć, w szczególności, że ten wyjazd jest JUTRO.
- Oj poradzisz sobie - posłał mi uśmiech i powrócił do przeglądania papierów.
- Czyli ma się rozumieć, że mam jechać z tymi bachorami w trasę po Ameryce, po tobie się umaniło, że będę z nimi nagrywać materiał na nową płytę w hotelach.
- Niestety życie.
- A niech cię Larry, a niech cię - mruknęłam zaciskając ręce w pięści.
- Oj siostrzyczko nie gniewaj się - posłał mi olśniewający uśmiech.
- Zemszczę się pamiętaj o tym - powiedziawszy to wyszłam z jego gabinetu i skierowałam się do chłopaków, aby powiedzieć im tą jakże radosną nowinę.

Pijąc ostatni łyk porannej kawy, niechętnie ruszyłam w stronę przedpokoju, aby ubrać buty. Wciągając jednego z nich na lewą stopę, próbowałam nie zasnąć. Jak to można wyruszać w trasę o 2 w nocy. To, to, to nie ludzkie noo. Powstrzymując ziewanie, zawiązałam do końca prawego buta i wciągając na siebie płaszcz, złapałam za rączkę walizki i wyszłam przed dom. Widząc czekającą już taksówkę szybko zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w jej stronę. Wsiadając podałam dokładny adres lotniska kierowcy i opierając głowę o chłodną szybę zaczęłam śledzić mijane widoki.

Oczami Louisa.
- No gdzie ona jest? No gdzie ona jest? - i tak w kółko i w kółko i w kółko. Ale dlaczego. Od tego jazgotu Nialla, łeb mi już pęka.
- Zamkniesz się - zapytałem mrużąc oczy w jego stronę.
- Yhym - sapnął i siadł obok mnie na krzesełku - A gdzie reszta.
- Poszła po kawę chyba - szepnąłem zamykając oczy i próbując choć chwilę się zdrzemnąć. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane.
- Podnoś tyłek Tomlinosn, nasza pannica idzie.
- Kto? - zapytałem niemrawo Nialla, nie otwierając oczu.
- Aria - wymruczał i sprzedał mi sójkę w bok, niestety  był to zły pomysł ponieważ capnąłem tyłkiem na płycie lotniska.
- Zamorduje cię Horan - całkowicie rozbudzony rzuciłem się w stronę farbowanego.
- Ja z wami nie wytrzymam - na dźwięk załamanego głosu kobiety, obejrzałem się i zobaczyłem zrezygnowaną Arie, która wskazywała na nas - A mówili, że ja jestem jak dziecko.
- H..h...hej - szepnąłem zarumieniony.
- To co lecimy - krzyknął Liam w naszą stronę kończąc dotychczasowe przedstawienie.

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 5

- Ciociu co dziś robimy? - zapytała 5 latka, trzymając mnie kurczowo za rękę.
- Musimy nagrać materiał z takim jednym zespołem o nazwie One Direction.
- A to o nich tatuś mówi, że są jak ja i ty razem wzięte - powiedziała patrząc mi w oczy, na co ja zachichotałam.
- Bardzo możliwe - odpowiedziałam i otwierając drzwi, weszłyśmy do sali nagrań - To na co masz ochotę, bo zanim oni przyjdą możemy się powygłupiać.
- Mmmm - zaczęła się głęboko zastanawiać - Nagrajmy filmik tatusiowi jak śpiewamy.
- Może jak ty śpiewasz - dałam jej propozycję, na co ona zareagowała śmiechem.
- Nie jak my śpiewamy - podkreśliła i zaczęła ciągnąć mnie w stronę fortepianu.
- No niech ci będzie, a co masz ochotę zaśpiewać.
- Zaśpiewajmy piosenkę Rudzielca - zaśmiała się Annabell.
- Hahha a którą.
- A team.
- Nie za młoda jesteś na to.
- Nieee.
- No to włączaj kamerkę i śpiewamy, a potem mu to wyślemy.
- Okej.
Oczami Louisa
- Chłopaki ruszcie się, za 5 minut mamy być w studiu - krzyknął nieźle już wkurzony Liam.
- Nooo już - krzyknąłem i zabierając z lodówki ciasto, ruszyłem w stronę samochodu. Delikatnie wsiadłem do niego i uważając na ciasto przypiąłem się pasami.
- Ooo jedzenie dla mnie - krzyknął uradowany Horan i rzucił się na ciast, w ostatniej chwili go ode pchnąłem.
- To nie dla ciebie - powiedziałem wywracając oczami.
- Oh Loueeehh nie było trzeba - krzyknął uradowany Harry i rzucił się z drugiej strony na ciasto.
- Harry ono też nie jest dla ciebie - powiedziałem już zirytowany.
- O ciasto - powiedział zadowolony Malik wchodząc do samochodu.
- Ludzie to ciasto to kawał dla Ed'a, a nie pożywienie dla was - wydarłem się wkurzony.
- Co ty Tomlinson kombinujesz? - zapytał Liam zza kółka.
- Jak to co - i opowiadając im wszystko ze szczegółami, ruszyliśmy w stronę studia.

- Gotowi? - zapytałem chłopaków stojących po obu stronach drzwi z przyszykowanymi butelkami pepsi.
- Tak - powiedzieli chórkiem.
- To zaczynamy - krzyknąłem i otwierając drzwi zacząłem rzucać ciasto w postać siedzącą przy fortepianie, a chłopcy w tym czasie wylali na nią 8 litrów Pepsi.
- CO to kurwa ma znaczyć - krzyknęłam postać wstając od fortepianu.
- Hahha nie wiedziałem że jak Sheeran się wkurzy ma dziewczęcy głos - zaśmiał się Harry.
- Jaki znowu Sheeran - zapytała postać, wycierając twarz c kawałków ciasta z kremem, odsłaniając tym samym swoją twarz.
- O kurwa - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.
- Ciociu już jeeeesteem - powiedziała jakaś osóbka wchodząca do sali, ale widząc wkurzoną Arię Winchester zawahała się.
- Tomlinson przecież tu miał być Ed.
- Ed jest już w Ameryce - powiedziała dziewczyna i podchodząc do szafy wyjęła z niej torbę - A że dzisiaj wróciłam z urlopu ja was mam, ale ...Ana zatkaj uszy - powiedziała dziewczynce, która posłusznie wykonała rozkaz - Ale kurwa chłopaki bez przesady wiem, że mnie nie lubicie, ale ciasto i pepsi, przecież te ciuchy już się nadają do śmieci - i prawie płacząc wyszła z salki.
- No to się porobiło - szepnąłem załamany siadając na kanapie i chowając twarz w dłonie.
- przejdzie jej zaraz - powiedziała dziewczynka i wgramoliła mi się na kolana - A tak w ogóle to Annabell jestem - podała mi dłoń z uśmiechem.
- Louis - posłałem jej smutny uśmiech - A jak jej nie przejdzie.
- Uwierz mi przejdzie, już sobie wyobrażam waszą karę - zaśmiała się głośno.
- No to mamy.... Annabell mogłabyś zatkać uszy - zapytał ją Zayn.
- Jasne - posłusznie zatkała uszka rękami.
- No to mamy przejebane - powiedział Mulat i usiadł obok mnie.
- Zgadzam się z wami - powiedziała Aria wchodząc do nas i zacierając dłonie - Ana Skarbie podaj chłopcom teksty piosenek z półki 13.
- Ale to....
- Wiem - uśmiechnęła się szatańsko - Proszę przynieś mi je.
- Się robi - krzyknęła zadowolona dziewczynka i pobiegła do odpowiedniej półki. Po chwili wróciła z naręczem kartek i podając każdemu plik z nich, siadła obok brunetki przy fortepianie.
- No to chłopcy rozgrzewka śpiewamy - i zaczęła grać jakąś melodię.
- Ale to po jakiemuś dziwnemu - załamał się Harry.
- Nie bój się to nie język Suahili - powiedziała uśmiechając się do niego - To tylko 1 piosenka  w języku Polskim, Francuskim, Japońskim, Włoskim, Niemieckim i na końcu Angielskim. A zaczynamy od pierwszego języka.
Zaczęła grać, a my łamiąc sobie języki próbowaliśmy śpiewać.

- No to ostatni język nam został chłopcy - powiedziała uradowana nasza dręczycielka i jej mała pomocnica.
- A co my w ogóle śpiewamy - zapytał Zayn popijając wodę z butelki.
- Zaraz się dowiedzie - uśmiechnęła się szatańsko - No to śpiewamy - krzyknęła i zaczęła grać znaną już nam dzisiaj melodię.

- Serio śpiewaliśmy w 6 językach "Panie Janie" - zapytał wymęczonym głosem Horan.
- Było mnie nie obrzucać ciastem i colą.
- To nie cola to Pepsi - powiedział Harry i padł zmęczony na kanapę.
- Dobrze już dobrze, macie 10 minut przerwy i nagrywamy - powiedziała i przybijając piątkę z Annabell wyszła z sali.
- Czyż ona nie jest zajebista - szepnąłem zamykając oczy i rozkładając się na kanapie.
- Gnębi dobrze, nawet chyba pobiła w tym Zayna - powiedział Liam.
- Oj coś czuję, że ją pokochamy - powiedział Zayn i podszedł do okna - Wydaje się fajna.
- Nie zakochaj się tylko - zaśmiałem się i wspominając jej twarz w cieście, uśmiechnąłem się pod nosem - Bo ja już chyba to zrobiłem - szepnąłem najciszej jak umiałem.

PRZEPRASZAM ŻE DŁUGO NIE DODAWAŁAM ALE BRAK CZASU.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 4

Rozgrzebując się z ciepłej kołdry, próbowałam rozjaśnić choć trochę zaspaną mózgownicę. Jednak nic to nie dało. Nadal ziewając siadłam na łóżku i rozciągając kości wstałam z łóżka. Potykając się o opróżnioną butelkę po winie weszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to nie ściągając ani majtek ani za dużej koszulki weszłam pod zimny prysznic.
- Ajć - pisnęłam i włączając ciepłą wodę, rozebrałam się z mokrych ciuchów i nakładając na rękę trochę żelu do kąpieli zaczęłam się myć. Po wykonanej czynności, wszystko dokładnie spłukałam i zakręcając kurki wyszłam spod prysznica owijając się dużym puszystym ręcznikiem. Drugi z ręczników wykorzystałam jako turban na moje mokre włosy. Człapiąc powoli wyszłam z łazienki i zostawiając otwarte drzwi skierowałam się do salonu. Włączając kanał muzyczny, chwyciłam ze stolika czerwony lakier i zaczęłam malować paznokcie. Nucąc pod nosem piosenki, starałam się nie myśleć o smutkach tylko skupić się na dzisiejszej pracy. 
***
Chwytając  w locie teczkę z sekretariatu wbiegłam szybko do swojego gabinetu. Jak gdyby nigdy nic siadłam za biurkiem i zaczęłam czytać raporty.
- Aria 5 minut spóźnienia - powiedział uśmiechnięty Larry zaglądając do mojego biura.
- A już myślałam, że zaspałeś - powiedziałam z uśmiechem patrząc na niego znad papierów.
- Chciałabyś - powiedział wchodząc do środka - A tak poza tym Ana przyjechała dzisiaj z nami.
- Naprawdę? - zapytałam zaskoczona - a co z nianią?
- Musieliśmy kolejną zwolnić - skrzywił się nieznacznie - Ona jest po prostu jakimś diabełkiem.
- Nie prawda jest słodka - powiedziałam uśmiechnięta, na wspomnienie żywiołowej 5 latki.
- Nie Ari, ona się tylko ciebie słucha - schował twarz w dłoniach - A może dzisiaj ty się nią zajmiesz.
- Larry mam nagrania z One Direction - powiedziałam rozbawiona.
- To też dzieci, więc się dogadają - powiedział zadowolony ze swoich planów. A więc jak zgadzasz się?
- Larry ja...........
- Ari - krzyknął mały aniołek wbiegając do gabinetu.
- Dobrze Larry zajmę się nią - powiedziałam z uśmiechem.



PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI ALE NIE MAM CZASU ZA BARDZO NA PISANIE I TO TAKI PRZEJŚCIOWY ROZDZIAŁ ;)

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 3

Wbiegając szybko do domu, w locie zdjęłam płaszczyk i rzucając go na kanapę w salonie pobiegłam w stronę schodów. Skacząc schodek po schodku w drodze pozbyłam się szpilek i spódnicy, po czym w holu straciłam bluzkę. W samej bieliźnie wbiegłam do garderoby i szybko przebrałam się w coś luźnego. Zabierając spakowaną walizkę z pokoju zbiegłam na dół i upewniając się, że wszystko jest wyłączone i pozamykane wyszłam z domu i zamykając drzwi na klucz skierowałam się do taksówki, która już na mnie czekała. Podając kierowcy adres docelowy czekałam aż dojedziemy na dworzec kolejowy. Po dojechaniu na miejsce grzecznie podziękowałam kierowcy i zapłaciwszy odpowiednią sumę wyszłam z samochodu z walizką w ręku. Kierując się do kasy, szybko zapłaciłam za odpowiedni bilet i skierowałam się na peron 3. Kierując się w stronę ławki i potykając się, wpadłam na całująca się parę.
A - Strasznie przepraszam - zaczęłam przepraszać całującą się parę, ale jak ujrzałam zawadiacki uśmiech bruneta zaprzestałam.
Lou - I znowu się spotykamy - uśmiechnął się szczęśliwy.
E - Dziewczyna ze Starbucks'a?
Lou - Tak - brunet posłał jej uśmiech.
E - Eleanor Calder - na dźwięk jej nazwiska spojrzałam na nią i przed oczami stanęła mi mała dziewczyna z dużymi brązowymi oczami i 2 długimi ciemnymi warkoczykami.
A - Znam cię - szepnęłam cofając się do tyłu - Zawsze bawiłaś się z moim bratem - szepnęłam ledwo powstrzymując łzy.
E - Przepraszam nie przypominam sobie - powiedziała niepewnie marszcząc czoło.
A - Masz prawo nie pamiętać - powiedziałam opanowując się lekko - Nazywam się Aria Winchester.
E - Siostra Alana - powiedziała, a jej oczy wypełniły się łzami - A mówili,że zmarłaś.
A - Niestety żyję - powiedziałam. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Wyświetlił mi się numer Miley.
###
A - Hej Skarbie - powiedziałam łagodnie do słuchawki odchodząc od pary zakochańców.
M - Ciociu kiedy przyjedziesz?
A - Zaraz mam pociąg i tylko wysiądę w Mechesterze i już jadę do ciebie do szpitala.
M - Obiecujesz?
A - Obiecuję - powiedziałam łamiącym się głosem.
M - To już szykuje pana Kluseczkę.
A - Kocham cię Malutka - szepnęłam po czym się rozłączyłam, a po moim policzku spłynęła łza.
###
Lou - Chłopak?? - zapytał podchodząc do mnie z dziewczyną.
A - Nie - odpowiedziałam wycierając łzy - Dziewczynka chora na raka, której jestem wolontariuszką i wpłacam na nią i na inne dzieci co miesiąc odpowiednią sumę pieniędzy.
Lou  - Ouuuu - popatrzył na mnie zamurowany. Zaraz jednak podjechał pociąg i nie patrząc już na parę jak najszybciej wsiadłam do środka i zajęłam miejsce.
***
M - Ciocia - krzyknęła mała dziewczynka o dużych niebiesko-szarych oczach z kolorową chustką na głowie biegnąc w moją stronę. Złapałam ją w locie i mocno przytuliłam.
A - Cześć Kruszynko.
M - Chodź zobaczyć, moje nowe rysunki - zaczęła wesoło szczebiotać, a ja z uśmiechem podążałam za nią. Dlaczego akurat takie małe dzieci są skazane na śmierć. Jakbym mogła sama bym wzięła ich choroby na siebie. Patrząc na tego skrzata, oddałabym wszystko w świecie aby tylko wyzdrowiała. Niestety ma raka płuc i to nieuleczalnego. I za jakieś 4 miesiące może już jej tu nie być.......

2 tygodnie później...
Stojąc w progu swojego Londyńskiego domu, powstrzymywałam niewylane łzy. Mała Miley......Ona, ona umiera i to szybciej niż było przewidywane. Jej płuca, nie flirtują dostatecznej ilości tlenu, pracuje teraz z maszynami, a do tego jeszcze przeżuty na nerki i mózg. Pierwsza łza zaczęła spływać mi po policzku. Wkraczając do mieszkania rzuciłam walizkę w kąt i włączając na wierzy muzykę klasyczną, siadłam w salonie na fotelu i zaczęłam zatapiać smutki w czerwonym winie.....

Przepraszam zawaliłam z końcówką. reszta jest chyba nawet znośna. Przepraszam, że rzadko dodaje,ale mam też inne opowiadania na blogach i masę nauki. DO następnego kochani ;*

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 2

E - Ari wszystko w porządku? - zapytał Ed pukając delikatnie do drzwi łazienki.
A - Tak, tak już wychodzę - pospiesznie obmyłam twarz wodą i nie zwracając uwagi na to, że tym samym sposobem starłam makijaż wyszłam z łazienki - Pilna potrzeba - zaśmiałam się nerwowo do rudzielca, na co on posłał mi uśmiech.
E  - To jak już ją załatwiłaś to może damy coś do zaśpiewania tamtym.
A - Ale co? - zapytałam idąc w stronę studia nagraniowego.
E - Byle co. Coś na próbę ich głosów.
A - Huh no dobra - podrapałam się po głowie, myśląc co im dać.
E - A jak dobrze pójdzie to za godzinę jesteś wolna na 2 tygodnie. - wyszczerzył swoje perełki w moją stronę.
A - Tia jak mnie wcześniej nie ściągną.
E - Oj już ja się o to postaram, że nie - zaśmiał się otwierając przede mną drzwi.
A - Dziękuje - Z lekkim uśmiechem błąkającym się w kącikach ust weszłam do studia, gdzie już wszyscy siedzieli - To co teraz damy wam próbki piosenek do zaśpiewania i jesteście wolni - od razu przechodząc do setna sprawy, podeszłam do półki i wyciągnęłam walizkę pełną tekstów piosenek - Wybierajcie - postawiłam ją przed nimi, a sama siadłam na fotelu obok Ed'a. Po chwili wszyscy już mieli wybrane piosenki.
P - To my pierwsze - powiedziała pewna siebie Blondi po czym nie pytając o zgodę weszła do kabiny i gestem ręki zachęciła do tego samego swoje koleżanki.
LA - Na pewno możemy? - zapytała niepewnie.
A - Pewnie, dziewczyny mają pierwszeństwo - powiedziałam z uśmiechem tym samym je zachęcając do dołączenia do koleżanki. - Ed zrobisz podkład gitarowy? 
E - Pewnie - wziął sprzęt ze stojaka i siadając na krzesełku zaczął grać a dziewczyny śpiewać.
Wsłuchując się w ich głosy, robiłam o nich notatki dla szefa, oraz notowałam każde niedociągnięcie, aby wiedzieć czego unikać w przyszłości. Gdy dziewczyny skończyły śpiewać, przetarłam oczy i nie podnosząc oczu znad papierów zwróciłam się do reszty.
A - Kto następny?
S - One Direction - powiedział przyjaznym głosem na co podniosłam głowę i posłałam mu uśmiech.
A - Cieszę się, że nie powiedziałeś tego z wyrzutem, albo agresją.
S - Nie ma za co - uśmiechnął się, a ja z powrotem skierowałam wzrok na notatki. Nie podnosząc głowy wsłuchiwałam się w akordy gitary, które połączone były z 5 wspaniałych głosów.
A - Ślicznie - podniosłam głowę z uśmiechem, tym samym zauważając jak blondyn z czułością oddaje gitarę Edowi - To teraz wy chłopaki - spojrzałam na The Wanted.
T - Zaśpiewamy tak, że się zmoczysz na nasz widok - powiedział pewny siebie ten cały Parker, a ja tylko przygryzłam wargę, aby powstrzymać śmiech.
A - Zmoczyć to się może małe dziecko w łóżko - odpowiedziałam krótko, po czym znów zanurkowałam w papiery.
M - Zagrasz nam na fortepianie? - zapytał patrząc na mnie spod swoich rzęs, na co ja zastygłam w bezruchu.
A - Skąd ta pewność, że umiem grać? - zapytałam przenosząc na niego swój wzrok. 
M - Wyglądasz na taką co umie - posłał mi niewinny uśmieszek, po czym siadając na krzesełku wczytał się w tekst.
E - To jak Ari, pomożesz mi?
A - Tak, tak - podniosłam się ze swojego miejsca i zostawiając notatki ruszyłam w stronę fortepianu. Powstrzymując oddech odkryłam powoli klawisze i przejechałam po nich palcami rozkoszując się każdym dźwiękiem.
E - Gotowa?
A - Tak.
E - A wy?
Jay - Też.
A - No to start - z zamkniętymi oczami zaczęłam grać dobrze znaną mi melodię.
Po skończonej piosence szybko podniosłam się ze swojego miejsca, po czym zanotowałam informacje dotyczące tego zespołu.
E - To już jesteście na dzisiaj wolni - powiedział uśmiechnięty - Jutro widzimy się z Little Mix, pojutrze z The Wanted a za 2 dni z One Direction.
Nagle mój telefon dał o sobie znać, nie patrząc kto to odebrałam szybko notując.
A - Słucham.
- Pani Ario, Miley pyta czy pani dzisiaj przyjedzie - powiedział głos w słuchawce, a ja walnęłam się z otwartej ręki w czoło.
A - Proszę jej powiedzieć, że za 3 godziny będę.
- Dobrze, do zobaczenia. - kobieta rozłączyła się, a ja pospiesznie zaczęłam zbierać dokumenty. Szybko pożegnałam się z zespołami, po czym jak torpeda poleciałam do szefa, aby zostawić notatki.
A - Jak to wszystko to już jestem wolna?
L - Pewnie leć, bo widzę, że chyba ukochany już się nie może doczekać - powiedział ze śmiechem, na co ja stukając się palcem w czoło wybiegłam z gabinetu i pędząc jak huragan Kathrina zbiegłam na dół po schodach. Po drodze zaczepiając kogoś swoją torebką.
A - Przepraszam - powiedziałam pospiesznie i już miałam odejść, ale jakaś ręka mnie przetrzymała.
M - Miło cię widzieć Mel - szepnął Maks zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku.
A - Maks - szepnęłam - Wybacz - wyrwałam się mu i nie patrząc na ludzi pobiegłam w stronę najbliżej taksówki, po czym podając kierowcy adres pojechałam do domu po walizkę.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 1

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas,
 kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać."
Antoine de Saint-Exupéry
- Aria jesteś potrzebna, wiem, że masz urlop, ale nie damy rady bez ciebie - właśnie takie słowa usłyszałam na dzień dobry dzisiejszego dnia. Ten dzień jak co dzień miał mi dać relaks od pracy, ale nie, już drugiego dnia urlopu muszę dostać telefon, że jestem potrzebna. Marudząc pod nosem zwlekłam się z łóżka i niechętnie pomaszerowałam pod prysznic. Włączyłam zimną wodę, która pozwoliła mi się do końca obudzić, po czym w samej bieliźnie, zaczęłam robić sobie makijaż do pracy. Przejechałam lekko czarną kredką po górnej powiece, po czym wy tuszowałam rzęsy, na koniec nałożyłam na usta różową szminkę i poszłam ubrać się w strój galowy. Ubierając rajstopy dostałam wiadomość tekstową. Dosłownie warcząc chwyciłam iphona w rękę i zaczęłam czytać wiadomość tekstową od mojego szefa.
* Jak byś mogła kup po drodze kawę dla mnie i dla mojej żony. Dziękuje Larry XOXO*
- I może jeszcze frytki do tego - powiedziałam zła, sama do siebie. Po czym wstając zaczęłam zakładać koszulę i spódnicę. Wkładając koszulę, za pasek czarnej spódnicy rozmyślałam, czy nie wsypać jakiś prochów na rozwolnienie do kawy szefa, za szybsze ściągnięcie mnie do pracy. Biorąc czarne obcasy w rękę poczłapałam do drzwi wyjściowych gdzie założyłam je na nogi i zakładając płaszczy ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak zaraz się zawróciłam ponieważ przypomniałam sobie o braku torebki na moim ramieniu. Kiedy wszystko już było na swoim miejscu wyszłam z domu i zamykając drzwi na klucz spacerkiem ruszyłam w stronę Starbucks'a. Wchodząc do lokalu jęknęłam na widok dość długiej kolejki. Z niechęcią stanęłam za jakimś tęgim mężczyzną w garniturze od którego zapachniewało potem i próbując o tym nie myśleć wymyślałam tekst jakiejś nowej piosenki. Po 40 minutach stania w kolejce w końcu dotarłam do kasy. Zamówiłam to co miałam zamówić, dodatkowo także kawę dla siebie i czekając na zamówienie oparłam się o blat i przeglądałam ulotkę. Nagle poczułam, ból w lewym biodrze, a moja ręka osunęła się z blatu tym samy powodując wypadnięcie ulotki z drugiej.
A - Nie nauczyli cię chodzić - krzyknęłam na dość przystojnego bruneta, który przed chwilą mnie popchnął, na co on bezczelnie uśmiechnął się do mnie i jak gdyby nigdy nic wyszedł z lokalu, uprzednio odbierając zamówienie - Nie ma to jak typowy cham i prostak - krzyknęłam w myślach.
- Pani zamówienie - moje rozmyślenie przerwała nastolatka, która na tekturowej podkładce podawała mi moje kawy, z uśmiechem odebrałam je i wyszłam z lokalu. Wychodząc na ulicę, spostrzegłam tego bezczelnego typa jak całował się z jakąś brunetką. Ahh ta miłość. Odwracając od zakochańców wzrok ruszyłam w stronę wieżowca gdzie mieściło się studio nagraniowe. Wsiadając do windy marzyłam już tylko o tym aby jak najszybciej stąd wyjść. Zatrzymując się przed biurem szefa, przywitałam się z Lucy, sekretarką i weszłam do środka.
A - Już jestem - powiedziałam, na co Larry i Hannah podnieśli głowy znad papierów - Wasze kawy - podałam im kubki na co podziękowali uśmiechami.
L - Dzięki młoda.
A - Ej jestem tylko 7 lat młodsza od ciebie - powiedziałam oburzona, na co Han zaczęła się śmiać.
H - Jesteście jak rodzeństwo dosłownie - zaśmiała się po czym odebrała dzwoniący telefon.
A - A więc co mam robić?
L - To tak dzisiaj gościmy u siebie 2 Boysbandy i Girlsband i ty musisz ich oprowadzić i oczarować, a także wraz z Edem dać każdemu z zespołów po jednej piosence do zaśpiewania.
A - Okej - zanotowałam wszystko w swojej głowie - A mogę chociaż wiedzieć jak się nazywają? 
H - Little Mix, The Wanted i One Direction - powiedziała kończąc jakąś rozmowę i odpowiadając mi na pytanie.
A - Dobra niech zgadnę Boysbandy to The Wanted i Little Mix, a Girlsband to One Direction.
L - Hahahah nie - wybuchnął wraz z Hannah śmiechem - Girlsband to Little Mix, ale hahaha blisko byłaś - cała czerwona zabrałam tylko potrzebne papiery i pod pretekstem pracy wyszłam z gabinetu szefostwa.  Ledwo powstrzymując śmiech skierowałam się do sali konferencyjnej gdzie miały już czekać na mnie zespoły. Biorąc głęboki wdech przed wejściem, otworzyłam drzwi tym samym kierując spojrzenia wszystkich na sobie, ze zdziwieniem zauważyłam wśród tłumu charakterystyczną rudą czuprynę.
A - Ed? A ty nie miałeś dołączyć później.
E - A jednak się ściągnęli - powiedział po czym podszedł i przytulił mnie na powitanie - Dawno się nie widzieliśmy Ari - odessał się ode mnie i odwrócił do tłumu wgapionych w nas ludzi. - Ludziska poznajcie o to wspaniała asystentka pana Colmana, piękna i niezastąpiona Aria Winchester.
A - Uważaj bo się za rumienie - powiedziałam tym samym wywołując śmiech - Jako, że nie znam się na zespołach młodzieżowych i kojarzę was tylko z nazwy - tu spojrzałam na Maksa który wpatrzony był w swój telefon - może powiecie mi swoje imiona i jakiś krótki opis, np. skąd pochodzicie, czy ile macie lat? Myślę, że dzięki temu będzie nam się lepiej pracowało.
- Musimy? - zapytała niezadowolona blondynka.
A - Byłoby miło - powiedziałam z uśmiechem.
E - Dobra to ja zacznę, a potem może ty Harry.
H - Dobra - odpowiedział z tego co wywnioskowałam z jego rozmowy z Edem Harry.
E - Dobra a więc jestem Ed  Sheeran, a dokładniej Edward Sheeran, a ćsii - powiedział wywołując tym samym śmiech w sali - Urodziłem się 17 lutego 1991 roku w Halifax więc aktualnie mam 22 lata. Dawaj teraz ty Lokers.
H - No dobra, a więc nazywam się Harry Styles jestem z One Direction - tu posłał uśmiech jakiemuś typowi który schował się za jakimś starszym chłopakiem o jaśniejszych lokach od Harrego - Mam 19 lat, a urodziłem się 1 lutego 1994 roku w Holmes Chapel.
A - Dziękuje - posłałam mu uśmiech, który od razu odwzajemnił - To może teraz ty - wskazałam na jakąś dziewczynę o ciemniejszej karnacji - I może po tobie będzie po kolei szło, a na koniec ja powiem coś o sobie.
LA - No dobrze, a więc nazywam się Leigh-Anne Pinnock, jestem z Little Mix, ale to już wiadomo - tu zachichotała - urodziłam się 4 października 1991 roku w High Wycombe - uśmiechnęła, się do jakiejś dziewczyny obok siebie która zaczęła ze śmiechem mówić.
J - Jade Thirlwall, urodzona 26 grudnia 1992 roku w South Shields.
Je - Jesy Nelson - powiedziała następna dziewczyna z zespołu - urodziłam się 14 czerwca 1991 roku w Romford. Perrie teraz ty - powiedziała to niezadowolonej blondyny, która piorunując mnie wzrokiem zaczęła mówić.
P - Perrie Edwards, ale to już pewnie wiesz - uśmiechnęła się szyderczo - Urodziłam się 10 lipca 1993 roku w South Shields i jestem dziewczyną Zayna Malika, który siedzi tam - wskazała na Mulata, który zakrył twarz w dłoniach.
Na - Nathan Sykes z The Wanted i urodziłem się 18 kwietnia 1993 roku w Gloucester.
Li - Liam Payne One Direction urodzony w Wolverhampton dnia 29 sierpnia 1993 roku - powiedziała chłopak o naprawdę ciemnych oczach.
N - Boziu Liam jak ty to poetycko powiedziałeś - zaśmiał się Blondyn - A więc teraz przyszła kolej na mnie? Tak? A więc nazywam się Niall Horan i jestem jedynym Irlandczykiem w One Direction, pochodzę z Mullingar i urodziłem się 13 września, rocznik ten sam co u Liama - posłał koledze uśmiech.
S - Siva Kaneswaran jestem Irlandczykiem z The Wanted urodziłem się 19 listopada 1988, a dorastałem w Dublinie.
T - Tom Parker The Wanted. 4 sierpnia 1988 Bolton i dla ciebie mogę być zaraz singlem - puścił mi oczko na co ja spojrzałam na niego z odrazą.
A - Nie dziękuje - powiedziałam głośno po czym pod nosem dodałam - Nie gustuję w Lalusiach i Dupkach.
M - Max George urodzony 6 września 1988 roku w Menchesterze, śpiewam w The Wanted. - powiedział odrywając wzrok od telefonu i patrząc wprost na mnie, na co ja dlikatnie zadrżałam.
Z - Zayn Malik One Direction - posłał złowrogie spojrzenie Tomowi - urodzony 12 stycznia 1993 roku w Bradford.
Jay - Jay McGuiness 24 lipca 1990 Newark-on-Trent The Wanted - powiedział krótko i na temat lokers z The Wanted. I na koniec został jeszcze ten zakamuflowany chłopak, który się ukrywa. Z uśmiechem wychylił się i pomachał.
Lou - Louis Tomlinson, 24 grudzień 1991 roku przyszedłem na świat jako owoc miłości swoich rodziców, a miejsce mojego narodzenia to Doncaster. Aktualnie jestem jednym z zajebistych chłopaków z One Direction - posłał mi uśmiech, a ja rozpoznałam w nim łobuza ze Starbucks'a - Teraz ty droga nieznajoma mi osobo ze Starbucks'a. - Kurczę jednak mnie poznał. Zarumieniwszy się zaczęłam mówić.
A - Nazywam się Aria Winchester urodziłam się tak jak ten łobuz - tu wskazałam na Tomlinsona - 24 grudnia 1991 roku, tylko, że w Menchesterze i od dzisiaj jestem waszym przewodnikiem po tym studiu oraz twórcą tekstów we współpracy z Edem - posłałam im uśmiech. Nagle zauważyłam, że Max nie odrywa ode mnie wzroku - To, może Ed was oprowadzi po studiu jak już tu jest, a ja na chwilę pójdę do prezesa - powiedziałam po czym szybko ulotniłam się z konferencyjnej i skierowałam się do łazienki, gdzie stanąwszy pod lustrem otarłam spływające po policzkach łzy.

środa, 7 sierpnia 2013

Prolog

Kiedyś miałam wszystko, byłam bogata, miałam kochających rodziców i młodszego o 2 lata brata. Niestety los chciał tak, że kiedy miałam 12 lat straciłam ich wszystkich. Całą trójkę. Zginęli na miejscu w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu mieszkam w Domu Dziecka w Menchesterze. Myślałam, że nic już nie poprawi mi humoru, ale myliłam się. Poznałam jego. Cudownego bruneta o intensywnie niebieskich oczach. Staliśmy się nierozłączni. Razem marzyliśmy o karierze piosenkarzy. U mnie na mrzonkach pozostało, a on? On dorobił się, zaraz po wyjściu z Domu Dziecka rozpoczął poszukiwanie jakiejś kariery piosenkarskiej. W 2006 roku wystąpił w X factorze, lecz nie wyszło. Teraz śpiewa w Znanym Boysbandzie o nazwie The Wanted. Czy pamięta o mnie? Raczej nie. Po wyjściu z tego miejsca odciął się ode mnie. A ja? Ja pozostałam w tym miejscu jeszcze trzy lata po jego odejściu. Te trzy lata poświęciłam na dogłębną naukę, a zaraz po wyjściu z tego miejsca, zaczęłam szukać pracy. Znalazłam ją. I pracuje tam do dzisiaj. W dniu dzisiejszym mam 21 lat i jestem Asystentką szefa wytwórni muzycznej oraz tekściarką, w Londynie. Czy cieszę się? Tak, przynajmniej jestem blisko tego co kocham. Czy tęsknie za Maxem? Już nie, nauczyłam się bez niego żyć. Teraz dla mnie liczy się tylko praca i koledzy z pracy. Jestem inna? Raczej nie, na pewno wydoroślałam i myślę pewniej siebie. Nie jestem już zagubioną duszyczką. Jestem sobą.

Bohaterowie ;D

Witam was wszystkich ponownie. Mam nadzieję, że wybaczycie mi zaległości tutaj. Jako, że nie mam pomysłów na poprzednie opowiadanie to ruszam z kolejnym. Liczę na was ;)


Aria Melody Winchester (ur. 24.12.1991 r.) 
Kiedyś wierzyłam w nas ale po tym jak odszedłeś nauczyłam się żyć na nowo, prawdziwie, a nie złudzeniami. Teraz jestem inna silniejsza, zaradniejsza. Umiem po prostu żyć.
Maximillian Alberto (Max) George (ur. 06.09.1988 r.) 
Kariera, sława,pieniądze, napalone fanki, przyjaźń czwórki wspaniałych facetów, czego jeszcze mogę sobie życzyć. Chyba niczego. Wszystko co mi potrzebne już mam. 1/5 The Wanted
Louis William Tomlinson (ur. 24.12.1991 r.)
Mam wszystko co kocham obok siebie. Ale czy aby na pewno? Coraz częściej mam ochotę iść po ulicy z zamkniętymi oczami a otwartym sercem. 1/5 One Direction, związany z Eleanor Calder
Liam James Payne (ur.29.08.1993 r.)
Jestem nieśmiały, to fakt, ale hejtowanie mnie nie zmieni tego, że cudownie jest śpiewać w zespole wraz z czwórką najlepszych przyjaciół. 1/5 One Direction.

Niall James Horan (ur. 13.09.1993 r.)
Jestem żarłokiem to fakt, jestem śpiochem i co z tego, jestem także leniwy, zmienisz to? Raczej nie. Więc zostaw mnie w spokoju i zajmij się sobą. 1/5 One Direction

Harry Edward Styles (ur. 01.02.1994 r.)
Mam słodkie loczki, dołeczki i zielone oczy, ale uczucia też posiadam więc nie traktuj mnie jak szmaty do podłogi tylko jak kumpla, albo brata. 1/5 One Direction.

Zayn Javadd Malik (ur.12.01,1993 r,)
Moja prawdziwa miłość? Bez zastanowienia odpowiem, że kurczak i czekolada. Tylko to się dla mnie liczy, a nie udawane związki. 1/5 One Direction, związany z Perrie Edwards.

Eleanor Calder ( ur. 16.07.1992 r.)
Czy go kocham? Chyba tak. Nie jestem już pewna. Może tak, a może nie o to jest pytanie ;) Związana z Louisem Tomlinsonem

Little Mix
Perrie Edward, Jade Thirlwall, Leigh-Anne Pinnock, Jessica Nelson
Kto będzie numerem jeden na całym świecie? Oczywiście, że Little Mix, a nie jakieś durne One Direction.


czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 7

Wczorajsze ognisko było strzałem w 10. Poznałam lepiej i Louise i resztę tych dzieciuchów. Zauważyłam, że Zayn ma fajne oczy. O czym ty dziewczyno myślisz, o oczach już chyba do końca cię posrało. Aye posrało mnie gadam sama ze sobą. Za dużo czasu chyba z mopiszczem spędzam. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. W samej bieliźnie stanęłam przed lustrem.
J - I tak wszyscy wiemy, że mam krzywy ryj i jestem brzydka - moje odbicie wzruszyło ramionami, a ja zaczęłam się ubierać. Nagle po domu rozległ się pisk jakiejś dziewczynki. Przestraszona zbiegłam i zobaczyłam w kuchni Liama który uciekał przed Lou, który go gonił z łyżką.
J - Chyba się do końca jeszcze nie obudziłam - powiedziałam pod nosem co wywołało śmiech  u chłopaków. Zaspanymi oczami spojrzałam na nich i niechcący wpadłam na coś.
J - Dlaczego ta kolumna tu stoi ona stała tam - machnęłam ręką i walnęłam coś miękkiego.
Z - Po pierwsze to ja a nie kolumna.
N - A po drugie ładnie się witasz z plaskacza w twarz - przestraszona odskoczyłam do tyłu i mój pech sprawił tak że klapnęłam tyłkiem na ziemię.
J - To teraz jeszcze Papy Smerfa brakuje i możecie mnie wywieść do wariatkowa. Nagle z kuchni wyszedł, Harry ubrany cały na czerwono.
J - NIeeeeeeeeeeeeee - wydarłam się i poleciałam do mojego pokoju.
H - No wiem że jestem seksowny ale żeby od razu niee.
Ze śmiechem osunęłam się po drzwiach mojego pokoju. Śmiałam się z własnej głupoty. Chyba za dużo karotenu i mi na mózg już pada. Nadal śmiejąc się wstałam z ziemi i wyszłam z pokoju. Próbując zejść na dół po schodach to zamiast zejść jak człowiek to zjechałam na dupie bo się poślizgnęłam. Brawa dla tej pani. Nadal się chichrając poszłam do salonu, na szczęście chłopców już nie było.Może to był tylko zły sen. Mara senna. Zadowolona poszłam do kuchni a tam co uroczy obrazek. Pięciu pacanów rzuca się w Mojej kuchni jajkami. Zaraz co jajkami, ale jak to. Stanęłam jak wryta i obserwowałam ich poczynania. Nagle przypomniałam sobie pewien przepis na ciasto marchewkowe i wydarłam się.
J - Umyj Jaja. - chłopcy zastygli w bezruchu i spojrzeli na mnie dziwnie.
H - Coś ty powiedziała.
J - Umyj jaja.
Lou  -Ale jak to.
J - Później jest rozbij i wlej do miski.
Z -  Co?
N  - Czy ty chcesz zrobić sobie jajecznice z naszych męskości.
J - Pojebało a tak w ogóle to fuuuuuuuuuuuuuuj.
Li - To o co ci chodziło.
J - To przepis na Cisto Marchewkowe - wyszczerzyłam się i podeszłam do lodówki. Tam chciałam wziąć jogurt, ale zobaczyłam, ze wszystkie moje zostały zjedzone a zostawione są tylko te z owocami. Bleee.
J - Kto wyjadł mi serki.
N  - Nie ja.
J - Ale ja wiem że to ty.
N - Skąd ?
J - Sam się przyznałeś.
Z - Hahah debil.
N - Ty się zamknij bo pomagałeś.
Z - Oj chyba mnie ktoś woła. Narka - Mulat wybiegł z domu, a za nim reszta ferajny. Zaśmiałam się pod nosem i przygotowałam sobie miskę płatków czekoladowych do zjedzenia.

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 6

                                              <następnego dnia>
Rano wstała trochę oszołomiona, gdyż w nocy miałam dziwny sen. Śniło mi się, że nigdy nie znałam moich rodziców zastępczych i że żyłam sobie spokojnie w mojej biologicznej rodzinie. Świetnie dogadywałam się z Lou, tak jak w dzieciństwie i byliśmy nierozłączni. Leżę sobie na łóżku i tak sobie wspominam ten sen, ale wiem, że to nieprawda. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Cieszę się, że znalazłam szczęście w tak wspaniałej rodzinie, ale wiem, że przez te wydarzenia z dzieciństwa stałam się taka jaka jestem. Cieszę się też, że w końcu los splótł moje drogi ze ścieżkami Lou. Najbardziej przez te 10 lat tęskniłam właśnie za nim i to o nim było mi najtrudniej zapomnieć, ale jakoś dałam sobie radę z kamuflowaniem tego badziewia. 
Ha - Minnie zejdziesz na dół na śniadanie? - usłyszałam głos dochodzący z domu.
J -Yeap już schodzę - poszłam tylko trochę się ogarnąć i w coś ubrać. 
Ledwie zeszłam na dół a już zaczęły się pytania o moje samopoczucie. Kocham swoich rodziców, więc powiedziałam, że wszystko w porządku i żeby się nie martwili, bo duża już jestem.
L - chcesz zacząć chodzić tu do szkoły?
J - zastanowię się jeszcze, a tak w ogóle Nialler tu jest - wyszczerzyłam zęby.
Ha - Super. Zaproś go do nas. Bardzo go lubimy
J - Bardzo was kocham i w ogóle, ale może skoczymy dzisiaj na miasto. Miał zadzwonić.

Rodzice nie byli na mnie źli, a mój przyjaciel jakby czytał w moich myślach zaraz do mnie zadzwonił, żeby wyciągnąć mnie na miasto.
J - Tak najdroższy - zaśmiałam się, odbierając telefon.
N - Hej Słońce. Idziemy na zakupy? - zapytał 
J- Z Tobą zawsze.
Ubrałam się w coś wyjściowego <klik> i poczłapałam na zewnątrz, gdzie czekał już Niall i ten ciemny chochlik. 
J - Myślałam, że idziemy sami - przytuliłam N. na powitanie.
N - Nie będziesz miała nic przeciwko, żeby Zayn poszedł z nami.
J - Jak musi to niech będzie.
Z - Nic z tego nie będzie. Niall dam wam spokój. Ja spadam.
J - Teraz co najwyżej możesz sobie po marudzić na mnie w myślach o ile wiesz co to takiego.
Z - Myślę, że wiem - powiedział nieśmiało. 
J - Wow Ty myślisz. Co za błyskotliwa reakcja - rzuciłam z pogardą.
N - Ok to od czego zaczynami. 
J - Kupiłabym sobie jakieś ekstra majteczki. Macie tu Victoria Secret?
Z - Tam sprzedają samą bieliznę typu stringi 
J - A myślisz że nie do twarzy mi w czerwonych, ledwie widocznych majteczkach? Przecież nie będę chodzić w babcinych reformach - wybuchnęliśmy z Niallem śmiechem, bo chłopak wiedział, że sobie żartuje.
N - Lou chciał z nami iść, ale nie mógł, bo musi zająć się rodzeństwem - moja mina zrzedła. O ja jebie, nie wiedziała, że teraz na każde "Lou", będzie mi się tak dziwnie w kichach robiło.
N - Skoczymy do Nandos? 
J- Tak jasne obżartuchu - powiedziałam zamyślona i przy wejściu do galerii wpadłam na jakiego typa.
J - Jak leziesz maślonie? - krzyknęłam 
H - To chyba przeznaczenie mała, że ciągle na siebie wpadamy - o nie to znowu ten mopiszon.
J - Mała to może być Twoja pała, kończyć nie będę, bo wiemy jak to się skończy.
H - Jesteś taka słodka jak się denerwujesz
J - A Ty bardziej wkurwiający niż plastikowa Taylor Swift z tą swoją grzyweczką, jak koń Hanny Montany Blue Jeans.
Z - Ostro.
Niall szybko mi wyjaśnił, że Harry flirtuje z tą country ździrą z gitarą, ale Mop i tak zdążył już się ofuczyć. A kij mu w podbródek i haczek w smaczek. Nie wiedziałam jak Lou i Niall mogli wytrzymywać z tymi małpiatkami. Ciemnooki pajac, który niby był obecny a niby nie w końcu się odezwał:
Z - przyjdziesz wieczorem na grilla. Lou się ucieszy.
J - Może. Zobaczymy.
                                                                          ***
Mój braciszek zadzwonił do mnie po obiedzie i zaprosił na grilla. Obiecała, że przyjdę o ile on obieca, że będzie normalnie. Tak jakbyśmy nigdy się nie rozłączali. Nie chciałam głupich pytań. Lou mi to obiecał, więc człapałam teraz po trawniku w strone ich domu.
Li - Siemson JJ. Choć na patio. Już tam jesteśmy.
J - Super zaczynamy błazenadę - zaśmiałam się do siebie. Lou jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha, wyskoczył się ze mną przywitać
Lou - Hej JJ, już się bałem, że nie przyjdziesz.
H - Chcesz coś z grilla? 
J - Nie dzięki na razie.
N - A jakiś owoc? - zaśmiał się, bo wiedział, że ich nienawidzę. 
J - Chyba Cię pogrzało robaczku, Bananki i inne badziewia sam wpierdalaj, zamieniając kurciaćki na nie - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zawsze mu tak odpowiadałam.
Lou - A siostrzyczko może marcheweczkę - wyciągnął w moją stronę talerz z pomarańczowymi cudeńkami.
J - Jasne.
Z - O nie, u was to jakaś rodzinna plaga - zaczęliśmy się śmiać. 

sobota, 9 lutego 2013

The Versatile Blogger

Tak więc zostałam nominowana do następnej zabawy, która zowie się The Versatile Blogger. Za nominację serdecznie dziękuje Patricii Payne z tego bloga. 
Każdy nominowany powinien:
* podziękować nominowanemu na jego blogu
*pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie
*ujawnić 7 faktów o sobie
*nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują
*poinformować o tym fakcie nominowanego bloga
 
No to hmm nie wiem od czego zacząć. No dobra najpierw może wstawię tą ikonkę tak to będzie najlepsze ;)
Y To pierwszy fakt o mnie to hmm, nazywam się Marta i aktualnie mam 15 lat.
Następny hmm jestem 100%  marzycielką i od zawsze marzę o księciu na białym koniu i w trampkach.
Y  Kocham czytać książki, oglądać seriale i filmy, a także śmiać się cały czas bez przerwy.
Uczę się grać na gitarze, umiem grać na pianinie ( trochę), flecie, trójkącie ^.^, perkusji ( także troszeczkę)  i na nerwach.
Y Hmm umiem tańczyć kiedyś nawet należałam do zespołu tanecznego, ale zaniedbałam tą pasję.
Kiedyś należałam do chóru szkolnego, ale się z tego wypisałam kiedy doszły nie za ciekawe osoby.
Y I na koniec mój jednorożec nazywa się Zbychu heheh nie no żarcik. Nie wiem hmm może fakt o mnie to niech będzie, ze hmm kocham Historię i muzykę. A teraz Bye isę nominować jakieś blogi :)

















czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 5

Oczami Louisa
Rano obudził mnie wrzask mamy i skaczące po mnie moje siostry. No fakt wczoraj dojechały. Ze śmiechem rzuciłem się na bliźniaczki i zacząłem je łaskotać na co one zaniosły się śmiechem. Po chwili do pokoju wpadła mama.
Jo - Louis ruszaj się zaraz idziemy z Lottie do tej dziewczyny co ją uratowała i ty idziesz z nami - powiedziała poważnym głosem i zabierając dziewczynki wyszła z pokoju. Niechętnie podniosłem się z łóżka i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Po 30 minutach wyszedłem ubrany tak. Przeczesując palcami włosy zeszedłem na dół gdzie już czekały na mnie ubrane mama i Lottie. Szybko założyłem kurtkę i buty i wyszliśmy z domu. Zapukaliśmy do domu obok i drzwi otworzyła nam szeroko uśmiechnięta w średnim wieku kobieta. Zawołała dziewczynę, która po chwili pojawiła się w hallu. Zdziwił mnie jej widok, gdyż ubrana była bardzo podobnie do mnie i w oczy rzuciło mi się nasze podobieństwo. Dziewczyna miała takie same oczy jak ja. Dziwne trochę. Grzecznie się przywitała, ale po chwili gdzieś wyszła, a my w tym czasie poszliśmy do salonu, gdzie po chwili i ona się pojawiła. Zauważyłem na jej szyi identyczny łańcuszek jak mój. Okay to się robi coraz dziwniejsze. Później wszystko potoczyło się swoim torem, dziewczyna poszła na górę, a my zostaliśmy w salonie jej mama zaczęła nam opowiadać jej historię.
Ha - Małą Jasmine adoptowaliśmy gdy mała miała 9 lat, od roku przebywała w Hiszpańskim Domu Dziecka. Nikt jej ie wierzył, że ma rodzinę i uznali ją za dziwaczkę chorą psychicznie. Zaraz po adoptowaniu jej, postanowiliśmy pomóc i zaczęliśmy szukać jej krewnych. Pojechaliśmy do jej rodzinnego miasta Doncaster i znaleźliśmy nawet wasz dom. Niestety otworzyła nam jakaś kobieta koło 40 i powiedziała, że wy nie żyjecie i że w końcu pozbyła się jednego z problemów. Mała zamieszkała z nami. Zajęliśmy się jej edukacją i zainteresowaniami, niestety nie udało nam się jedyne pomóc jej w otoczeniu nastolatków. Ona jest zamkniętą w sobie osobą. Ma dwóch przyjaciół. Jeden z nich to mój chrześniak, a drugi do jego przyjaciel.
Tą jakże ciekawą rozmowę przerwał nam dźwięk fortepianu i śpiew. Od razu rozpoznałem melodię. Była to moja i mojej malutkiej siostrzyczki kołysanka. Gdy Jasmine zginęła mama nigdy już jej nie śpiewała. Mama szybko zerwała się z miejsca i pobiegła do niej, a ja siedziałem w szoku. Po chwili zerwałem się z fotela i pobiegłem do nich.
Oczami Jasmine
Moja biologiczna mama przytuliła mnie do siebie i już po chwili do naszego miśka przyłączył się i mój brat. Szybko oderwałam się od nich.
J  - Tęskniłam za wami - wyszeptałam a po moim policzku popłynęła samotna łza, którą szybko starłam. 
Lo - A może poszłabyś z nami i poznałabyś resztę naszych sióstr i mój zespół.
J - To ty śpiewasz - zapytałam zszokowana.
Lo - Powinnaś kojarzyć One Direction.
J - Sorka, ale nie.
Lo - Trudno nadrobimy, a teraz lecimy - wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Pożegnałam się z rodzicami i wraz z Lou, Jay i Lottie poszliśmy do domu obok. Chłopak z tajemniczym uśmieszkiem otworzył przede mną drzwi i wyciągnął zapraszająco dłoń.
Lo - Zapraszam do królestwa przygłupów - na te słowa zaśmiałam się cichutko i weszłam do domu. Po chwili na dół zbiegła 11 letnia dziewczynka i dwie identyczne 6 latki.
Jo - Dziewczynki poznajcie swoją siostrę Jasmine, Jasmine to Fizzy, Daisy i Phobe - powiedziała pokazując która to która. Posłałam im uśmiech, na co one zaśmiały się i zabierając Lottie pobiegły się bawić.
Jo - Wiecznie nie na bawione lecę je przypilnować - szybko powiedziała i pobiegła za nimi, po chwili na schodach pojawił się mopiszcz.
H - Loueh dlaczego widzę cię podwójnie - zapytał ze strachem w głosie.
J - Bo ja jestem Louisem z przyszłości - powiedziałam męskim głosem.
H - Nie prawda - powiedział pewnym siebie głosem.
J - No patrz masz mnie - zaczęliśmy się śmiać.
Lo - A tak w ogóle Harry poznaj Jasmine - powiedział z uśmiechem braciszek.
H - Ja ją chyba znam.
J - No pewnie Harry Pojebie.
H - Dziwaczka z samolotu.
J - Yep - zaśmialiśmy się i podaliśmy sobie dłonie na powitanie. 
Lo - Chłopaki zebranie w salonie - krzyknął na całą chałupę Louis i chwytając mnie za rękę zaciągnął do salonu, gdzie już siedziało 2 chłopaków.
Li - Hej Liam jestem - podszedł do mnie jeden z nich i podał rękę, szybko ją złapałam i potrząsnęłam na powitanie.
J - Jasmine.
Z - Zayn jestem - powiedział tylko ten drugi, na co ja się uśmiechnęłam.
Lo - Blondyneczko ruszaj się. - wrzasnął wkurzony Lou.
N - No już przecież idę - powiedział ktoś zirytowany. Po chwili do salonu wszedł wysoki blondyn o nieziemskich niebieskich oczach, który jest moim przyjacielem.
J - Niall James Horan - pisnęłam radośnie i rzuciłam się na chłopaka. Chłopak zdziwiony mocno mnie do siebie przytulił.
Li - Czyżby szalona fanka.
N - Jasmine Johannah Ross nie wierzę - powiedział zdziwiony Niall.
J - Free Hugh nie wkurzaj mnie ja tu jestem to nie twoje marzenia senne - powiedziałam ze śmiechem odrywając się od niego.
N - A jednak to ty Free Kiss.
H - O co kaman - zapytał zdezorientowany.
J - O ten tramwaj co nie chodzi - wszyscy zaczęli się śmiać, a Nialler przepraszając wszystkich pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do siebie do pokoju, gdzie zaczęliśmy wspominać.

*********************************************************************************
Ta da jest kolejny rozdział. I jako że dzisiaj jest Tłusty Czartek to chcę się z wami podzielić internetowym pączkiem Smacznego ;**