poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 6

- Masz wszystko? - zapytałam dziewczynki na korytarzu.
- Się wie szefie - zaśmiała się i podała mi dyktafon na który nagrana była próba chłopaków.
-Zemsta jest słodka, nawet słodsza niż ciasto i Pepsi razem wzięte - powiedziałam z szatańskim uśmieszkiem zacierając ręce.
- Co teraz robimy?
- Ty pójdziesz do nich, a ja właśnie wysyłam piosenkę chłopaków do ich fanek - czekając aż wszystko się prześle, zajrzałam w papiery na biurku. Czytając jeden z nich zachłysnęłam się z oburzenia - No chyba nie - warknęłam pod nosem i wpuszczając nagranie do sieci, ruszyłam w stronę gabinetu Larrego.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć - krzyknęłam rzucając w jego stronę kartkami.
- Dzisiaj wieczorem.
- Extra, fajnie się dowiedzieć, w szczególności, że ten wyjazd jest JUTRO.
- Oj poradzisz sobie - posłał mi uśmiech i powrócił do przeglądania papierów.
- Czyli ma się rozumieć, że mam jechać z tymi bachorami w trasę po Ameryce, po tobie się umaniło, że będę z nimi nagrywać materiał na nową płytę w hotelach.
- Niestety życie.
- A niech cię Larry, a niech cię - mruknęłam zaciskając ręce w pięści.
- Oj siostrzyczko nie gniewaj się - posłał mi olśniewający uśmiech.
- Zemszczę się pamiętaj o tym - powiedziawszy to wyszłam z jego gabinetu i skierowałam się do chłopaków, aby powiedzieć im tą jakże radosną nowinę.

Pijąc ostatni łyk porannej kawy, niechętnie ruszyłam w stronę przedpokoju, aby ubrać buty. Wciągając jednego z nich na lewą stopę, próbowałam nie zasnąć. Jak to można wyruszać w trasę o 2 w nocy. To, to, to nie ludzkie noo. Powstrzymując ziewanie, zawiązałam do końca prawego buta i wciągając na siebie płaszcz, złapałam za rączkę walizki i wyszłam przed dom. Widząc czekającą już taksówkę szybko zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w jej stronę. Wsiadając podałam dokładny adres lotniska kierowcy i opierając głowę o chłodną szybę zaczęłam śledzić mijane widoki.

Oczami Louisa.
- No gdzie ona jest? No gdzie ona jest? - i tak w kółko i w kółko i w kółko. Ale dlaczego. Od tego jazgotu Nialla, łeb mi już pęka.
- Zamkniesz się - zapytałem mrużąc oczy w jego stronę.
- Yhym - sapnął i siadł obok mnie na krzesełku - A gdzie reszta.
- Poszła po kawę chyba - szepnąłem zamykając oczy i próbując choć chwilę się zdrzemnąć. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane.
- Podnoś tyłek Tomlinosn, nasza pannica idzie.
- Kto? - zapytałem niemrawo Nialla, nie otwierając oczu.
- Aria - wymruczał i sprzedał mi sójkę w bok, niestety  był to zły pomysł ponieważ capnąłem tyłkiem na płycie lotniska.
- Zamorduje cię Horan - całkowicie rozbudzony rzuciłem się w stronę farbowanego.
- Ja z wami nie wytrzymam - na dźwięk załamanego głosu kobiety, obejrzałem się i zobaczyłem zrezygnowaną Arie, która wskazywała na nas - A mówili, że ja jestem jak dziecko.
- H..h...hej - szepnąłem zarumieniony.
- To co lecimy - krzyknął Liam w naszą stronę kończąc dotychczasowe przedstawienie.

2 komentarze: