piątek, 26 października 2012

Rozdział 2

Tam wbiłam się w niezły szok. Bo gdy tylko otworzyłam drzwi z mojego pokoju jak torpeda wyleciał mój piesek, którego dostałam na swoje 15 urodziny. Mój brat ma identycznego tylko, że suczkę. Dostaliśmy je od taty jako że urodziły się tylko 2 szczeniaczki to tak samo jak my ;) Mój piesek wabił się Mnich i wyglądał tak:

A suczka o imieniu Lady mojego brata wyglądała tak:
Ukucnęłam przy Mnichu i zaczęłam go przytulać. Po tym jak przywitałam się z psiakiem weszłam do mojego pokoju. Pokój był ogromny w kolorze różowo-fioletowym. 3 ściany pomalowane były właśnie na ten kolor, a ściana naprzeciwko okna była biała tak żebym mogła narysować tam co tylko będę chciała. W pokoju znajdowało się także wielkie pewnie z 7 osobowe łóżko, które miało pościel w kolorze zielonym, a na łóżku poukładane było mnóstwo poduszek. Było także okno przeznaczone do siedzenia które obite było zielonym adamaszkiem i na tej ławie także było mnóstwo poduszek. Było także białe biurko, mały regalik na książki. Jakaś zielona sofa i 2 fotele. Na laptopie stał biały laptop w różowe serduszka. Z uśmiechem na ustach weszłam do pokoju i jak debil zaczęłam się kręcić z radości. No ale cóż chore dzieci trzeba kochać ;). Poszłam do łazienki odświeżyć się  tam zastałam niebieskie pomieszczenie całe było powyklejane w rybki i inne morskie stworzenia. Tutaj była duża wanna, prysznic, umywalka, kibelek i szafeczka na przybory. Wzięłam szybki prysznic nie myjąc głowy (przecież dzisiaj z rana już to robiłam ;)). I w samej bieliźnie poszłam do wielkiego pomieszczenia przez drzwi z łazienki. To pomieszczenie w moim słowniku zwie się garderoba. Ubrałam na siebie
Do torby schowałam najpotrzebniejsze rzeczy bo nie wiem czy dzisiaj idę na próbę czy nie więc muszę być jak coś przygotowana. Włosy uplotłam tak:
I jak tylko zakończyłam się czesać zadzwonił mój telefon. Pobiegłam szybko odebrać okazało się że dzwonił Justin. (JB - Justin. J-Jewel)
JB - Hej mogłabyś wpaść gdzieś za 2 godzinki na próbę.
J - No pewnie tylko powiedz gdzie.
JB - W tej arenie gdzie występujemy i weź od razu ciuchy na występ bo może nam się długo zejść.
J - No dobra to widzimy się za 2 godzinki.
JB- No dobra pa.
J - Pa.
Powiedziałam i się rozłączyłam. Poszłam do garderoby wybrać ciuchy na występ. Po wybraniu ciuchów spojrzałam na zegarek i jak się okazało na dole miałam być już od 5 minut. Szybko więc wzięłam torbę ze sobą, żeby później się nie wracać i poszłam na schody. Tak się składa, że jak staje na szczycie schodów to widzę drzwi wejściowe, przez które ktoś właśnie wchodził. Już miałam stawiać nogę na stopniu jak ten ktoś kto wchodził wydarł się.
- Sorki ludzie za spóźnienie ale mama mnie puścić nie chciała.
Gdy zobaczyłam kto to, to aż ze schodów spadłam. Dosłownie rzecz ujmując. Spadłam z samej góry na dół. A kto był w to zamieszany nie kto inny tylko.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz