Mając już po dziurki w nosie tej całej ciszy, która zaległa między nami jak tylko wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się w stronę parku, siadłam na pierwszej lepszej ławce i zakładając ręce na pierś spojrzałam srogo na Tomlinsona.
- powiesz coś czy nadal będziesz tak milczał?
- Co? - budząc się z zadumy spojrzał na mnie i z lekkim uśmiechem opadł obok mnie na ławkę.
- A więc....
- A więc zostałabyśmożemojądziewczyną? - wyrzucając z siebie szybko to zdanie spojrzał jak gdyby nigdy nic.
- Możesz powtórzyć?
- Czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał nieśmiało.
- Louis - wyjąkałam zaskoczona uświadamiając sobie, naszą obecną sytuację - Chciałabym i to bardzo, ale...
- TO wspaniale - krzyknął rozradowany wstając z ławki.
Ze spuszczoną głową zaczęłam mówić dalej:
- Ale nie mogę. Przykro mi, ponieważ bardzo cię lubię, ale mam zasadę nie umawiać się ze swoimi pracownikami - nie podnosząc głowy, poczułam jak bardzo boli mnie serce, kiedy z ust chłopaka wyrwał się jęk bólu i rozczarowania. Powstrzymując łzy ciągnęłam to dalej - Na prawdę Louis bardzo bym chciała, ale nie mogę
- Nie musisz już nic mówić - słysząc jego głos pozbawiony wszelkich uczuć skuliłam się w sobie - już wiem wszystko co chciałem wiedzieć - nie żegnając się po prostu odszedł. Hamując potok łez, wyciągnęłam z kieszeni telefon i wystukałam numer Larrego.
~Coś się stało siostrzyczko - jak zawsze zapytał swoim roześmianym głosem,
~Przeniesiesz mnie? - zapytałam bez owijania w bawełnę.
~Jak to nie chcesz już nagrywać z One Direction.
~Chcę, ale nie mogę. Proszę nie utrudniaj mi tego i skieruj do nich kogoś, a mnie możesz wysłać nawet na Syberię - mówiąc to sama słyszałam jak mój głos bezwolnie się załamał.
~Mała co jest? - zapytał zmartwiony.
~TO nie rozmowa na telefon - wyszeptałam tylko wycierając mokre oczy ręką.
~Rezerwuje już ci lot - powiedział nagle i słuchając klikania na klawiaturze czekałam na informacje - Masz go za 2 godziny. Jane już dzwoni do chłopaków żeby cię spakowali, a ty teraz przejdź się gdzieś i za 30 minut odbierz walizkę od portiera i jedź na lotnisko.
~Dziękuje ci za wszystko Larry - rozłączając się czułam, że popełniam błąd, ale na zmiany było już za późno. Wstając z ławki skierowałam się w stronę fontanny. Patrząc na spokojną zimną wodę, pomyślałam o tym co teraz musi czuć Louis. Kręcąc głową próbowałam pozbyć się poczucia winy. Jednak za nic nie chciało ono mnie opuścić. Przełykając kolejne łzy, wyciągnęłam z kieszeni dzwoniący telefon. Jak manekin odebrała go nie spiesząc się wcale.
~Słucham?
~Pani Aria Winchester?
~Tak w czym mogę pomóc?
~Dzwonię ze szpitala Św. Pawła w Menchesterze, aby panią poinformować o tym, że stan naszej pacjentki Miley pogorszył się.
~Jak bardzo?
~Bardzo - wyszeptał tylko lekarz, po czym odchrząknął - Mogła by pani do małej przyjechać?
~Będę jak najszybciej - przełykając kolejną porcję łez, schowałam telefon do kieszeni i nie patrząc na przechodniów rzuciłam się biegiem w stronę hotelu, aby odebrać swój bagaż i jak najszybciej znaleźć się na lotnisku.
I'm sorry...I'm sorry!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu zaniedbałam opowiadania (w tym twoje). Dzisiaj staram się wszystko nadrobić, aż mi fabuły się popierdoliły >.<
Jestem wykończona, więc taki krótki komentarz....
Ahhh Louis, odważyłeś się...ale za pierwszym razem mogłeś powiedzieć, a nie sepleniłeś i wszystko w jeden wyraz złożyłeś....ty idioto! No ale skoro że odrzuciła te zaloty :(
A ta końcówka...zmartwiłaś mnie tym!
Nie będę mogła spać!
Czekam na nn :*
Patty xx
_____________________________
http://1d-truly-madly-deeply.blogspot.com/
skoro= *szkoda
UsuńSama widzisz...już błędy robię xD
♥♥
Nie ma problemu i dziękuje, że w ogóle chciało ci się tu zajrzeć i przeczytać te bazgroły ;) To wiele dla mnie znaczy <3
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że nie są razem!
Byliby ładną parą